18.3.10

Pojęcie uważności w ZEN - czym jest uważność

Pod ostatnim moim postem dotyczącym książki "Cud uważności" otrzymałem w komentarzu pytanie o to czym właściwie jest uważność. Dokładne zrozumienie tego pojęcia jest trudne i myślę, że najlepiej najpierw zapoznać się książką, a później praktykować ZEN przez jakiś czas i zrozumienie samo przyjdzie.
Takie podejście powinno zasugerować Wam, że sam nie wiem do końca czym jest uważność. W pewnym sensie tak jest, jako jednak, że przeczytałem wspomnianą pozycję, znajduję się w tej uprzywilejowanej pozycji, że wiem więcej niż przeciętna osoba.
Uważność to polski termin odpowiadający angielskiego Mindfulness. Pamiętać należy jednak, że to nie w języku angielskim zaczęto spisywać podstawy filozofii ZEN. Pierwotne słowo, którego odpowiednikiem stara się być właśnie "uważność" czyli sattipathana, znaczyło tyle co pełna przytomność oraz sam proces dochodzenia do tego stanu.
Według ZEN uważność to podstawowa cecha pełnego życia, to świadomość tego kim jesteśmy oraz naszych interakcji ze środowiskiem. To świadomość, że sami jesteśmy tego środowiska nieodłącznym elementem. Każda chwila jeśli ma być przeżyta w pełni musi być przeżyta uważnie. Prostym przykładem jest rozmowa przy kolacji. Jeśli chcemy ją przeżyć uważnie to po pierwsze musimy być świadomi wszystkiego co jest związane z rozmową oraz kolacją. Nasza uwaga powinna być skupiona na treści rozmowy, ale także na odczuwaniu smaku jedzonych potraw. To jednak nie wystarczy, dodatkowo powinniśmy być świadomi wszystkiego co dzieje się w tej chwili, wszystkich naszych myśli, zachowań, odczuć. To bardzo, bardzo trudne, ale jak się wydaje możliwe i tym łatwiejsze im mniej jesteśmy rozproszeni, bardziej skupiając się na istocie przeżywanej chwili. Bardzo pomocna w ćwiczeniu uważności jest jednowątkowość przeciwstawiana tak popularnej ostatnio wielowątkowości.
Mam nadzieję, że to króciutkie wyjaśnienie pojęcia uważności pozwoli Wam podjąć decyzję, czy chcecie bardziej zgłębić jego istotę, czy być może odrzucić je jako zupełnie nieprzystające do waszej filozofii życiowej.

9 komentarze:

Paweł Kata pisze...

Dzięki :-) Teraz już rozumiem (mniej więcej) o co chodzi w tej koncepcji.

Swoją drogą... ten stan chyba nie jest tak prosty do osiągnięcia, prawda? Podzielisz się swoimi doświadczeniami?

mongr pisze...

Nie jest to proste do osiągnięcia, jak do tej pory mi się nie udało na dłużej niż kilka minut podczas powolnego spaceru. Dodatkowo nie jestem wcale do końca przekonany czy rzeczywiście to był opisany stan, stąd na razie nie widzę sensu dzielenia się moimi doświadczeniami, których po prostu w tej materii jeszcze brak.

sowa_nie_sowa pisze...

Napisałam wczoraj komentarz do tego wpisu. Nie dotarł czy nie przeszedł moderacji?
Czy moderacja jest w ogóle konieczna na tym blogu?

sowa_nie_sowa pisze...

Już nic nie rozumiem... moderacja wyłączona... czyli jakiś błąd zaistniał, że mój wpis nie dotarł:(
Napisze w takim razie jeszcze raz później.

mongr pisze...

Moderacja jest włączona tylko dla starszych postów (niż 14 dni), więc Twój komentarz powinien pojawić się od razu. Niestety, wygląda na to, że Twój wpis gdzieś zaginął, nie docierając na właściwe miejsce.

sowa_nie_sowa pisze...

Ok, piszę od nowa:)
Uważność to jest bycie tu i teraz. Czyli rzadkość w dzisiejszym świecie;)
Wczoraj robiłam zakupy i zauważyłam kilka co najmniej osób, które chodziły z telefonem przy uchu, prowadziły rozmowę i jednocześnie wrzucały zakupy do wózka. Czyli ich uwaga była podzielona i na zakupy i na rozmowę (nie o zakupach). Zastanawiam się czy ja z kolei, skoro zwróciłam na to uwagę byłam uważna (rejestrowałam tylko co wokół mnie się dzieje) czy to już było rozpraszanie się...
Inny przykład: kto z nas kierując autem potrafi cały czas skupiać się tylko na tym? Najczęściej, zwłaszcza gdy droga jest prosta nasze myśli zaprzątają inne sprawy albo rozmowa przez telefon albo dyskusja z pasażerem.
W biurze: odbieramy maile, czytamy, rozmawiamy przez telefon i jeszcze słuchamy kolegi siedzącego obok.
Właściwie rzadko kiedy (chyba, że świadomie) robimy jedną rzecz i na niej się koncentrujemy.
Standardowym zachowaniem jest wykonywanie kilku czynności, co jest zresztą bardzo pożądane i premiowane we współczesnym świecie, stąd trudno się nauczyć robić coś zupełnie innego czyli skupienia na jednym.
Jesteśmy uczeni wielozadaniowości i nagradzani za to, zwłaszcza w pracy. Im więcej potrafimy zrobić jednocześnie, tym lepiej. Pytanie tylko: dla kogo? Bo wykonując kilka czynności żadnej nie robimy w pełni świadomie, czyli tak naprawdę w żadnej na 100% nie uczestniczymy i nie zagłębiamy się w niej. Zresztą nie trzeba nawet robić kilku rzeczy naraz, wystarczy robić jedną, a myśleć o czym innym.
Czyli nie jesteśmy ani tu, ani teraz. Nie żyjemy uważnie.
Tak ja to rozumiem:)

mongr pisze...

Rozumiem to podobnie. Cieszę się, że ubrałaś całość w bardziej zrozumiałe i przystępne słowa niż ja:-)

Skaut pisze...

Jezeli autor pisze, ze "ten stan nie jest prosty do osiagniecia" to sie chyba lekko minal z powołaniem. Wybaczcie. W stanie tym istniejesz i jest on odpowiedzialny za to, ze istniejesz co zatem adepci "uwaznosci" chcieli by osiagnac? Nie mozna osiagnac czegos czego aktualnie sie nie posiada. To nie jest kwestia praktyki nacelowanej na "osiagniecia", bo wg owej filozofii wszystko juz osiagnales JESTES. Praktykowanie uwaznosci to usuwanie z umyslu tzw. "śmieci", co pozwala przyjrzec sie sobie w najglebszym wymiarze swojego jestestwa, bez absolutnie zadnych przekłaman, a nie jak tu przeczytalem "osiaganie" stanu uwaznosci tak jakby do tej pory nie istniał. Jest roznica miedzy "zdobywaniem" uwaznosci z zdawanie sobie sprawy z tego, ze akurat przymknelo sie na nią oczy.

mongr pisze...

Moim zdaniem nie jest do końca tak jak to przedstawiłeś. Przede wszystkim uświadomienie sobie tego, że istnieję jest dla mnie trudne. Może dla Ciebie nie, ale ja mam z tym problem. Po pierwsze kim właściwie jestem ja, który istnieje? Czy jestem tylko ciałem, duchem, ich wzajemnym połączeniem? Może powinienem wliczać też wyobrażenie mojej osoby w oczach innych mimo, że sam nie uważam przypisywanych mi przez nich cech za element własnego ja? Co jeszcze jest częścią mnie, a co już tylko otoczeniem? Wreszcie, może nie ma żadnego otoczenia i jestem tylko ja i mój świat, a więc w gruncie rzeczy tylko ja?

Drugim zagadnieniem jest skąd wiem, że istnieję? Gdzie mam szukać na to dowodów? Nie wiem nawet czy rzeczywiście mam wpływ na swój los, czy może zapisany został on w gwiazdach, genach, albo stworzony przez Boga? Mogę wierzyć w to, że jest tak czy siak i przeżyć całe życie nigdy nie będąc pewnym, jaka jest prawda. Czy moja świadomość istnienia nie bierze się ze sztucznie zaszczepionej mi inteligencji?

Bezpieczniej chyba mówić, że jestem, bo w naszym języku mogę być częścią czegoś, pracownikiem, mężem czy wreszcie człowiekiem, cokolwiek by to znaczyło poza przynależnością do gatunku. Mogę więc powiedzieć, że jestem tylko, że to słowo zawsze ma w domyśle drugą część, przydałoby się więc dowiedzieć się kim jestem.

Kolejną kwestią jest usuwanie wspomnianego "śmiecia". Skąd właściwie mamy wiedzieć co jest tymi śmieciami, a co nierozerwalną częścią naszego jestestwa? Może na początku wystarczy po prostu zdać sobie sprawę z tego co robimy z własnym ciałem i myślami, co samo w sobie nie jest proste. Większość z nas może się złapać na jednoczesnym oglądaniu telewizji, czytaniu gazety, jedzeniu, myśleniu o tym co będziemy robili pojutrze oraz odpowiadaniu zdawkowo osobie, która usilnie próbuje nawiązać z nami konwersację i uczestniczeniu w kilku innych procesach, których nie zauważamy w czasie rzeczywistym. Nie jesteśmy w stanie tego zrobić bo nasz umysł włącza, w ich przypadku, "autopilota". Moim zdaniem uważność to zarówno proces dochodzenia do stanu, gdy jak najmniej działamy automatycznie bez świadomości, jak i sam ten stan.

Kończąc dodam jeszcze od siebie, że uważność wydaje się być dość materialna, namacalna i mierzalna podczas gdy istnienie jest zagadnieniem, wbrew pozorom, dosyć spornym i nieuchwytnym. Dlatego nie uważam, aby uważność była tożsama z istnieniem chyba, że zakładasz, że tylko osoby praktykujące uważność istnieją, ale to też byłaby tylko hipoteza bez możliwości sprawdzenia.

Kiedy już wszystko osiągnę tzn zdam sobie sprawę z tego, że jestem, bo przecież JESTEM, to zawsze mogę zacząć zastanawiać się kim jestem i czy można to zmienić i/lub ulepszyć...