25.2.10

Radość, a przyjemność - polemika z kolekcjonerem przeżyć

Mój ostatni post zawierał tezę w myśl której życie zgodne z filozofią minimalizmu to takie, w którym zminimalizowaniu uległo wszystko oprócz miłości oraz radości. O ile nie wymaga wyjaśnień pojęcie miłości, o tyle z radością jest już pewien kłopot. Nie posiadam żadnego wykształcenia filologicznego, ale postaram się wyjaśnić co mam na myśli.
Miłość jest podstawowym rzeczownikiem od czasownika kochać i w zamyśle oznacza nieustający akt kochania. Radość zaś pochodzi od czasownika radować się i właśnie tutaj zaczynają się schody, bowiem od wielu lat to słowo jest zastępowane w naszym języku przez wyrażenie cieszyć się. Rzeczownikiem od cieszyć się prawdopodobnie jest uciecha. Do tego wszystkiego mamy jeszcze obecną w tytule przyjemność, która nie ma "przodka" czasownikowego. To wszystko może przyprawić o zawroty głowy, więc postanowiłem usystematyzować pojęcie radości w kontekście minimalizmu jako odpowiedzi na pytanie o to  jak żyć.
Chrześcijaństwo, buddyzm oraz w pewnym sensie judaizm zalecają życie przepełnione radością, krótko mówiąc należy więc żyć radośnie. Co to oznacza? Wbrew pozorom nie ma to wiele wspólnego z poszukiwaniem hedonistycznych przyjemności. Problem tego typu przyjemności poruszyłem już w jednym z poprzednich postów pisząc, o tym, że nie warto kolekcjonować subiektywnie najlepszych przeżyć. Pod tamtym postem uzyskałem komentarz od osoby o odmiennym zdaniu, na który co prawda odpowiedziałem, ale nie wyczerpałem tematu. Dlaczego, moim zdaniem, nie warto uganiać się za przyjemnościami? Po pierwsze i najważniejsze dlatego, że po chwili uniesienia zawsze następuje tzw. "zjazd". Nie jesteśmy w stanie utrzymać poziomu własnej ekscytacji na długo co sprawia, że po ustaniu bodźca często odczuwamy coś w rodzaju głodu, czując się gorzej niż przed doznaniem przyjemności. Przedstawiając to obrazowo, czujemy, że zrobiliśmy krok do przodu i dwa kroki wstecz, a w ten sposób nie można dojść do celu. Kolejnym problemem jest potrzeba coraz to nowych i silniejszych bodźców, takich dla których w końcu może zabraknąć skali. Cóż wtedy poczniemy?
Nie potrafię wprost opisać czym jest życie w radości jednak mogę przytoczyć popularną metaforę. Współżycie seksualne jest bez wątpienia przyjemnością. Większość zwierząt podobnie jak człowiek odczuwa przyjemność z aktów płciowych, jednak w pewnym sensie jesteśmy wyjątkowi. Potrafimy mianowicie nie być smutnymi po skończonym stosunku. Istnieje jednakże warunek, musimy prawdziwie kochać osobę z którą współżyjemy. Jeżeli miłość jest nieprawdziwa, bądź niepełna, robimy krok do przodu by później oddalić się od radości.
Poprzez analogię do tej metafory możemy generalizować, że radosne życie to życie w miłości. To rodzi z kolei pytanie o przedmiot naszych uczuć. Co więc kochamy? Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam i potem zajmować się właśnie tym. Wbrew pozorom czasami ustalenie prawdziwego obiektu naszej miłości jest trudniejsze niż się powszechnie wydaje, bowiem od młodości jesteśmy uczeni miłości do przedmiotów, pieniędzy, Boga w sensie dominującej religii. Dodatkowo częstokroć hoduje się w nas nienawiść do bogatszych, do nauki i edukacji, do ludzi o odmiennych poglądach, co jeszcze utrudnia zajrzenie wgłąb siebie. To już jednak temat na kolejny artykulik. Ten zawiera już chyba wystarczającą ilość materiału do przemyśleń na dzisiejszy dzień.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Witam, Twój blog jest odpowiedzią na to czego szukałam- pochwałą prostego, ale głębokiego życia. Jestem również młodą osobą i uważam, że minimalizm o jakim piszesz jest jedynym antidotum na zagubienie, strach i samotność człowieka tzw. płynnej nowoczesności (Bauman). Mam nadzieję, że mój komentarz zachęci Cię do dalszych wpisów, gdyż z przyjemnością je czytam i porównuję z moimi spostrzeżeniami.

mongr pisze...

Dziękuję za pochwały, ale liczę na bardziej krytyczne uwagi w przyszłości, zwłaszcza, że w temacie filozofii jestem zupełnym nowicjuszem, nieobeznanym ze spuścizną pozostawioną nam na przestrzeni setek lat. Może wspólnie uda nam się wypracować lepszą koncepcję tego jak żyć. Kończąc oczekuję, że wspomniane porównanie z własnymi spostrzeżeniami będzie miało miejsce albo w komentarzach, albo na własnym blogu, do którego prześlesz mi link.