5.12.11

Nie jesteś ideą!


Idea to być może najpotężniejsza "rzecz" na świecie. Niemalże wszystko co się wydarza ma swój początek w jakiejś idei. Internet, komputer czy blog, ale też wojna, bomba atomowa i holokaust rozpoczęły żywot jako iskra w ludzkim mózgu. Śmiało można założyć, że wszystko, co nie jest instynktem, zaliczyć możemy w poczet idei. Nasz świat nie jest więc tylko światem rzeczy materialnych, ale również idei, z których te, jak również następne, rzeczy się wywodzą.
 
Od najmłodszych lat stykamy się z wszelakimi ideami. Większość z nich przemija pozostawiając jedynie niewielki ślad w umyśle. Nieliczne jednak wbudowują się w naszą osobowość stając się częścią nas samych. Dzisiejszy tekst ma na celu zachęcenie do powtórnego przemyślenia właśnie tych najgłębiej zakorzenionych idei.
 
Fakt wbudowywania pochwyconych idei we własną osobowość nie jest ani dobry ani zły. Sama idea może jednak być dobra lub zła. Niestety sprawa komplikuje się jeszcze bardziej gdy uświadomimy sobie, że idee nie są bytami statycznymi. Zmieniają się i ewoluują w nowe konstrukty, czasami zmieniając własny, swoisty ładunek z pozytywnego na ujemny, bądź odwrotnie. Ważne jest przeto żeby bacznie przyglądać się rozwojowi sytuacji. Coś co dzisiaj mieni się jako zbawienie świata za kilkanaście lat może obrosnąć w dodatkowe dogmaty niepozwalające już dostrzec szlachetnej myśli stojącej na początku. Może więc nie warto przywiązywać się do idei? Moim zdaniem, wbrew pozorom, warto. Jeśli idea jest dobra można rozpoczynać jej ewolucję do skutku, za każdym razem eliminując kolejne błędy. Taka "dobra idea" powinna, według mnie, być uniwersalna. Może to być coś w rodzaju maksymy typu: "bądź dobrym człowiekiem", "dąż do maksymalizacji szczęścia na planecie", "zbuduj globalną wioskę bez nieuzasadnionych animozji". Moim zdaniem nie powinno się umieszczać w osobowości na trwałe bardziej szczegółowych idei. Dlaczego? Ponieważ każdy atak na taką ideę będziemy odbierać osobowo. Gdy ktoś postanowi wypunktować wady kapitalizmu, socjalizmu, katolicyzmu czy nawet poglądów na temat fanatyzmu poczujemy się w pierwszej chwili dotknięci. Może to spowodować pochopne odrzucenie argumentów drugiej strony bez ich analizy. Tracimy wtedy możliwość rozwoju stając się statycznymi bohaterami rodem z greckiej tragedii. W istocie jest to pewnego rodzaju tragedia, gdyż istoty ludzkie powinny rozwijać się, w czym zgodni są prawie wszyscy przywódcy duchowi. A ty, rozwijasz się czy stoisz w miejscu?
 
Czy kiedyś zdarzyło się Ci bronić zażarcie jakiejś idei, którą pod wpływem argumentów drugiej strony porzuciłaś? Jeśli tak to szczerze gratuluję. Przy okazji jednak trochę współczuję, ponieważ, jeśli była to głęboko zakorzeniona idea, prawdopodobnie czułaś się nieswojo. Być może było to tylko uczucie zagubienia, ale może doszedł do tego wstyd upokorzenia czy poczucie obniżonej samooceny. Jeśli chciałabyś uniknąć takich sytuacji w przyszłości nie identyfikuj się ze szczegółowymi ideami. Nazywaj zło i dobro po imieniu nie wnikając w początkową ideologię. Nie dyskutuj z faktami i bądź gotowa cofnąć ideę do poprzedniego stadium ewolucji, a jeśli to niemożliwe, przemyśl odrzucenie zła, którym się stała.

0 komentarze: